wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 6 ,,Romansidło..."

Pewnego dnia postanowiłam poopalać się na plaży. Sprzyjała temu idealna pogoda, z resztą w końcu to Kalifornia. Założyłam czarne bikini, z przewiązywaną górą pomiędzy piersiami, dzięki czemu nie posiadała ona ramiączek. Wzięłam słomianą torbę do, której spakowałam butelkę wody, koc, i oczywiście olejek. Gotowa ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca. Dotarłam tam po pięciu minutach, ponieważ kawałek dzikiej plaży znajduje się naprzeciwko mego domu. Jest to cichy zakątek, porośnięty gdzieniegdzie trzcinami. Nasmarowałam się olejkiem, rozłożyłam koc, po czym położyłam się na nim.  Słońce prażyło, odbijając swe promienie o taflę oceanu. Obrócona twarzą w jego stronę rozkoszowałam się, zrelaksowałam.
Nieoczekiwanie nade mną pojawił się cień, który zasłonił dostęp do światła. Zrezygnowana uchyliłam powieki by dowiedzieć się przyczyny.
Byłam zaskoczona gdy ujrzałam Justina, uśmiechającego się w moją stronę. Miał na sobie białą bokserkę, odkrywającą jego umięśnione ramiona, oraz dżinsowe spodnie do kolan, które jak zwykle były opuszczone dzięki czemu wystawał czerwony pasek od bokserek. Na nogi założył czarne sportowe, buty.
Po chwili Szybko zmieniłam pozycję na siedzącą, mówiąc...
- Justin.. Co ty tutaj robisz? - zapytałam. Na prawdę ucieszyłam się z jego widoku.
- Wolałbym usłyszeć od ciebie słowa takie jak "Cześć, jak dobrze cię widzieć!". - roześmiał się.
- Wybacz, ale nie spodziewałam się ciebie tutaj. - wstając, odwzajemniłam uśmiech.
- Twoja mama powiedziała, że tutaj jesteś. Z resztą ślicznie wyglądasz w tym stroju... - objął mnie delikatnie na powitanie.
- Dziękuję... - powiedziałam lekko zawstydzona, po czym dodałam - Jest tak gorąco, że nie mam ochoty się dzisiaj stąd ruszać.
- Nie ma sprawy, posiedzimy wspólnie na plaży. - mówiąc to, ściągnął z siebie koszulkę, a następnie buty.
Od razu mój wzrok powędrował na jego tors. Zauważyłam, że ma tatuaż, koronę po lewej stronie. Chcąc uciec z niezręcznej sytuacji, powiedziałam...
- Pójdziemy popływać? - zaproponowałam.
- Nie wziąłem ze sobą kąpielówek. Jednak zawsze mogę wejść w spodniach. - nagle wziął mnie na ręce, po czym wbiegł tak do wody. Następnie wspólnie zanurzył nas prawie do ramion.
Gdy udało mi się wydostać z jego objęć, krzyknęłam rozbawiona...
- Teraz tego pożałujesz! - zaczęłam go chlapać.
-  Nadal nie żałuję, Amy! - odwzajemniał się tym samym.
Po chwili do nosa dostała mi się woda. Dlatego odwróciłam się w przeciwną stronę chłopaka, zasłaniając dłońmi twarz. Ten nagle podszedł od tyłu i objął mnie, kładąc swe dłonie na mych biodrach. Jego dotyk hipnotyzował ,i obezwładniał każdą część mego ciała. Wiedziałam, że nie mogę dać ponieść się temu uczuciu, więc delikatnie wysunęłam się z jego ramion. Następnie wróciłam na koc, kładąc się na nim. Justin powędrował za mną, czyniąc to samo. Leżeliśmy obok siebie, kiedy nagle odezwał się...
- Zawsze tak sama lubisz spędzać czas na plaży? - zapytał, unosząc wzrok na mnie.
- Straciłam kontakty z znajomymi... - zamilkłam - Miałam kiedyś przyjaciółkę, taką od serca. Mogłam wszystko jej powiedzieć, byłyśmy jak siostry. Nawet zazdroszczono nam tak trwałych kontaktów. - powiedziałam, uciekając wzrokiem w ocean.
- Co się stało, że już się nie przyjaźnicie?
- Jej śmierć nas rozdzieliła. - tymi słowami wbiłam sobie nóż w serce. Łza spłynęła po mym policzku.
- Musiało ci być ciężko. Jednak czas płynie dalej, Amy. - dłonią otarł mi łzę.
- Tak wiem. Muszę jeszcze się odnaleźć. - roześmiałam się lekko, nie chcąc psuć atmosfery moim humorem.
- Chodź, idziemy na lody! - mówiąc to, szybko wstał, po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Wzięłam torbę z rzeczami, i wspólnie ruszyliśmy w stronę lodziarni.
- Jaki smak proponujesz? - zapytał, gdy już doszliśmy.
- Hm... cytryna i mięta. - uśmiechnęłam się do niego, stojąc przy okienku w którym mężczyzna sprzedawał produkty.
- Dwa razy cytryna i mięta, poproszę! - zamówił.
Po chwili już mieliśmy rożki w dłoniach. Postanowiliśmy, że przejdziemy się na molo. Na ulicach wszyscy przechodni byli lekko poubierani, niektórzy przemieszczali się w strojach kąpielowych. Wokół budynków znajdowały się wysokie palmy. Czuć było słoneczny klimat. Słońce świeciło niemiłosiernie.
Gdy doszliśmy w zamierzone miejsce, zaczęliśmy spacerować po betonowej przystani, umocnionej na prętach w dnie oceanu. Ciągła się kilka kilometrów.
Idąc wydawało się jakbyśmy szli w stronę pomarańczowego nieba. Konsumując zakupione lody patrzyliśmy przed siebie. Justin odezwał się....
- Ta chmura, o tutaj... - wskazał - Przypomina mi ciebie, gdy się śmiejesz.
- Co? Porównujesz mnie do pingwina? - roześmiałam się.
- To miał być komplement, ale jak wolisz. - zażartował - Pozwól mi spróbować twojego loda...
- Przecież mamy takie same smaki - powiedziałam, jednak podstawiłam mu rożek pod usta.
- Twoje smakują lepiej. - odrzekł, gdy polizał.
- Nie wymyślaj. - rozbawiona, nabrałam na palec troszkę przekąski po czym, lekko ubrudziłam mu nos, zostawiając na nim kropkę po lodzie.
- Amy! Teraz musisz to zlizać! - oburzony, roześmiał się.
- Chyba śnisz... - robiąc krok w tył, poruszałam przecząco głową.
- Chodź tu, do mnie! - chcąc mnie złapać, podszedł.
Gdy to zauważyłam zaczęłam się śmiać i biec na koniec mola. Chłopak starał się mnie dogonić. Po chwili dotarłam na miejsce, i stanęłam przy barierce skierowanej w stronę oceanu. Justin zbliżył się od tyłu, po czym położył swe dłonie na mojej talii i również zaczął wpatrywać się w horyzont. Nic nie mówiliśmy, kompletna cisza. Ludzi praktycznie nie było, nie licząc jednej pary siedzącej na ławce. Wiatr delikatnie dawał znaki, zwiększając fale. Niebo przybrało ciepłych kolorów. Słońce zaczęło zachodzić.W dodatku miałam go przy swym boku...
- Muszę przyznać, że czuję się jak w romansidle... - powiedziałam, nie odwracając się.
- Takie chwile są najpiękniejsze. - mówiąc to, Justin obrócił mnie w swoją stronę, po czym spojrzał w me oczy. Zrobiłam to samo, zagłębiłam się w jego brązowych tęczówkach. Oddech chłopaka był coraz bliżej...
Nasze usta spotkały się w delikatnym, intensywnym i rozkosznym pocałunku. Miał wspaniałe, miękkie wargi. Jego skóra pachniała świeżością i latem. Obejmując mnie nie przestawał całować. Oddałam się mu. Wplotłam swe palce w jego włosy, nie chcąc aby przestawał. Gdy już wystarczająco wymieniliśmy się DNA, oddaliliśmy swe twarze. Lekko zawstydzona, spuściłam wzrok w dół. Chwycił moją dłoń w swoją, po czym złożył je obie w serce, kierując w stronę słońca. Zaczarował mnie...
- Chodź, wracajmy już. Odprowadzę cię do domu. - powiedział.
Po tych słowach wspólnie wróciliśmy. Stanęliśmy na ganku, pod drzwiami.
- Cieszę się, że przyjechałeś. - powiedziałam szczerze, unosząc wzrok na niego.
- Wynająłem pokój w hotelu Hilton na kilka dni. - mówiąc to pozytywnie mnie zaskoczył.
- Sprawy biznesowe? - zapytałam.
- Nie tylko, również dla ciebie. - uśmiechnął się, po czym stojąc przede mną położył swą dłoń na mych plecach, i przyciągnął do siebie.
Tym razem ja jako pierwsza złożyłam pocałunek na jego ustach. Wsuwając swój języczek, i pieszcząc delikatnie jego podniebienie. Odgarnął palcem kosmyk włosów z mej twarzy. Pożegnaliśmy się.
Następnie wsiadł w samochód i odjechał.
Wróciłam do swojego pokoju, witając się po drodze z rodzicami. Włączyłam laptopa, po czym weszłam na Facebook'a. Otrzymałam wiadomość od Louisa. Zaprosił mnie na swoją imprezę, która odbędzie się dzisiaj za jakąś godzinę.
Zastanawiałam się czy zadzwonić do Justina i wziąć go ze sobą. Zrezygnowałam z tej myśli, ponieważ nie wyglądałoby to dobrze... dla jego kariery, w oczach moich znajomych.
Szybko wsunęłam na siebie granatową, zwiewną sukienkę bez ramion, obszytą cekinami na wysokości klatki piersiowej. Na nogi założyłam czarne szpilki na niezbyt wysokim obcasie. Podmalowałam rzęsy, usta błyszczykiem. Do włosów użyłam lokówki, dzięki czemu gdzieniegdzie na ich końcach powstały loczki. Gotowa ruszyłam do domu Louisa. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Posiadał on mieszkanie do którego wchodziło się od strony plaży. Budynek pomalowano na biało, z czym komponowała się jasno czerwona dachówka. Okna drewniane dopasowywały się do ogromnych, szklanych drzwi po których bokach ustawiono doniczki z kwiatami.
Nie pukając weszłam do środka, ponieważ muzyka grała na tyle głośno, że nikt by nie usłyszał. W salonie było z ponad czterdzieści osób. Połowa z nich wyglądała na pijanych. Nagle podeszła do mnie Eve - moja koleżanka z którą znałam się od podstawówki. Miała ciemną karnację, piwne oczy, oraz czarne włosy. Ubrała się w zieloną sukienkę na ramiączkach. Na nogi założyła szpilki, wpadające w kolor turkusu...
- Cześć, Amy! Dobrze ciebie widzieć. Louis mi wspominał, że dostałaś zaproszenie. - powiedziała, rozradowana.
- Cześć Eve... Tak, nie chciałam spędzić reszty wieczoru w łóżku. Muszę się jakoś rozerwać. - mówiąc to, roześmiałam się.
- To świetnie się składa... Chodź, dam ci coś do picia. Pomagałam organizować tą imprezę. - chwyciła mnie za dłoń, po czym wspólnie podeszłyśmy do barku stojącego na środku pomieszczenia. Był on okrągły, a wewnątrz znajdował się mężczyzna, który rozdawał alkohol.
Gdy nas zauważył, wysunął spod lady dwa trunki. Następnie podał je nam. Nie chciałam wyjść na dziecinną, dlatego nie odmówiłam. Niepewnie wzięłam go w dłoń. Razem z Eve wypiłyśmy za jednym zamachem. Zaraz po tym wtopiłyśmy się w tłum, pośród tańczących. Wszyscy dobrze się bawili. Zaczęłam poruszać się w rytm szybkiej muzyki. Nieoczekiwanie podszedł do mnie Louis...
- Już myślałem, że nie przyjedziesz, Amy. - zaczął tańczyć obok.
- Jak widać jestem! - krzyknęłam, aby melodia mnie nie zagłuszyła.
- Jak tam twój chłoptaś? - mówiąc to miał na myśli Justina.
- Doskonale! Ty jeszcze żadnej nie wyrwałeś, haha?! - odpowiedziałam w taki sposób, ponieważ wkurzyła mnie jego wścibskość.
- Tak się składa, że mam kilka na oku. - roześmiał się mi prosto w twarz.
Po chwili po prostu odeszłam od niego, udając się z powrotem do Eve.
- Amy, co taka niemrawa jesteś? - dziewczyna podeszła do barku po kolejną kolejkę drinków. Podała mi jeden z nich, po czym uniosła kieliszek w górę aby wznieść toast. Opróżniłyśmy naczynia do dna. Z powrotem wróciłyśmy na parkiet, i zaczęłyśmy tańczyć pośród ludzi. Kilkoro znajomych się ze mną przywitało, chociaż nawet ich nie pamiętałam.
I tak w kółko alkohol, taniec, rozmowy... aż upłynęły cztery godziny. Byłam "lekko" podpita. Musiałam skorzystać z toalety, dlatego przeprosiłam towarzystwo i udałam się do niej.
Weszłam po schodach, podtrzymując się barierki bo w innym wypadku runęłabym na ziemię. Przekroczyłam próg drzwi ubikacji, po czym oparłam się o ścianę z białych kafelek. Zjechałam plecami na dół. Opuściłam głowę pomiędzy nogi. Nieoczekiwanie wzięło mnie na wymioty, chciałam zdążyć na czworaka dotrzeć do WC jednak mój żołądek zrobił swoje. Siedziałam na podłodze przechylając się na boki. Obraz zaczął wirować, przedmioty podwajały się. Czułam, że odlatuję. Wyciągnęłam komórkę z kopertówki, aby zadzwonić po taksówkę, już chciałam wybierać numer kiedy nagle pojawił się nieznany mi chłopak. Dokładnie nie udało mi się mu przyjrzeć. Pamiętam, że miał brązowe włosy, niebieskie oczy i skojarzył mi się z serialowym Nate'm z Plotkary. Podniósł mnie z ziemi, oparłam swoją rękę o jego ramię. Powiedział..
- Dziewczyno, nieźle się urządziłaś. Gdzie mieszkasz, odprowadzę ciebie do domu?
- Na River street... - kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
Schodziliśmy po schodach, i na tym film się urwał...



-------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Wyraźcie swoje opinie.
Postaram się dodawać częściej kolejne treści opowiadania.



5 komentarzy:

  1. Justin ale flirciarz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. uuułła Justin jaki podryw hah
    ale przybalowała! uuuhhhuhu
    a co to za koleś, hm ?
    weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, no tym to mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że po tytule rozdziału będzie jeszcze bardziej słodko, tak na maksa, ale ty dodałaś tu akcję i to mi się podoba:). Ten początek całkiem fajnie opisałaś. To jaka była pogoda itd. Lubię opisy, bo mogę to sobie wszystko wyobrażać. Oby tak dalej!. Następnie Justin przyszedł. Mrr... Jak ściągnął koszulkę to myślałam, że się posikam:D. Wyobraziłam sobie go i nie mogłam:D. Mrau;p. Haha, dobra. Wracając do rzeczy. Bardzo podobało mi się jak stali na tym molo i on ją objął, potem pocałował. Ahh... So romantic;**. Nareszcie razem! Po powrocie do domu zaproszenie od Louisa, to już czułam, że coś się wydarzy.. Upiła się, ktoś ją odprowadzał do domu. Hmm.. Tylko pytanie, kto?? Może to ten zły??. :D. Hah, taa, ja już najgorsze scenariusze sobie wyobrażam xd. Zajebisty rozdział! Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, styl pisania i w ogóle genialnie. Kocham River street tak poza tematem. ♥ Czekam na następny rozdział.

    http://ximfine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. GENIAAALNE! ♥
    Jak zawsze z resztą... :P
    Dodawaj szybciutko kolejny rozdział, kochana!
    WENY i pozdrawiam cieplutko! ♥
    marrymeharrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń