Stało się to czego nigdy bym nie przypuszczała...
Nade mną znajdował się mężczyzna w kominiarce. Wysoki, i dobrze zbudowany, po przyjrzeniu się mu zauważyłam, że ma zielone tęczówki. Ubrany został w czarną,odpiętą, skórzaną kurtkę, przeszytą w środku białym futrem. Pod nią miał szarą koszulkę, poniżej ciemne dżinsy. Trzymał w ręce nóż, który przyłożył do mojej krtani. Chciałam wołać o pomoc. Jednak on zaczął napierać dłonią na me usta, przez co nie mogłam wydobyć dźwięku. Kiedy próbowałam się wyrwać, chwycił mnie za ramię, i wytargał z łóżka, następnie popchnął w stronę ściany przy, której przycisnął się do mnie, cały czas trzymając nóż na mej szyi, oraz nie pozwalając nic mówić. Roztrzęsiona, nie wiedziałam co robić. Me oczy napełniły się łzami, które starałam zatamować.
Po chwili przybliżył swą twarz do mojej, po czym powiedział...
- Mówiłem, że się spotkamy Amy... - wysyczał do mego ucha. - Jednym machnięciem noża mogę ciebie zabić, przecinając tętnicę.
Skierowałam wzrok na ostre narzędzie. Pot zaczął spływać po mym czole.
- Jeżeli wygadasz się komukolwiek, że żyję i, że zgwałciłem twoją przyjaciółeczkę w aucie, to spotka cię to samo. Tylko, że pozwolę tobie cierpieć do końca złotko. Zrozumiałaś?! - krzyknął. W odpowiedzi poruszyłam delikatnie głową na "tak". Po chwili dodał - Nikomu nie mów, że byłem u ciebie... Jeszcze jedno. Pozdrów Louisa ode mnie... do niego też wpadnę z wizytą. - opuścił nóż z mej szyi, oraz dłoń z ust, i wyszedł przez taras, schodząc na ogród dzięki drabinie.
Stałam pod ścianą jeszcze przez jakiś czas, po czym dotykając jej plecami zsunęłam się na dół. Czułam się jak lalka posłuszna obcemu człowiekowi. Nie udało mi się wyrwać, i wbić mu ostrza gdziekolwiek, aby wykrwawić go na śmierć. Znienawidziłam tego człowieka. Z jednej strony chciałam zabić za to co uczynił Cortney, a z drugiej przeraźliwie się bałam. Strach w tym momencie jest najgorszym uczuciem, które hamuje mnie wewnętrznie.
Roztrzęsiona poszłam do toalety, przejrzałam się w lustrze. Pozostawił na mej szyi ślad, czerwoną ranę, z której spływała krew. Na szczęście nie była głęboka. Obmyłam ją wodą utlenioną, i nalepiłam plaster.
Następnie napełniłam wannę wodą, robiąc przy tym pianę i zanurzyłam się w niej. Od razu poczułam się lepiej, jakby zmyła ze mnie smutki, oraz zrelaksowała. Po godzinie wróciłam w ręczniku do pokoju.
Spojrzałam na zegarek w komórce, wybiła godzina piąta nad ranem. Nie miałam ochoty spać. Dlatego ubrałam się, wsuwając czarne dżinsy i białą koszulkę z szarą grafiką. Postanowiłam przejść się na plażę, i wyciszyć. Wychodząc narzuciłam na siebie błękitną bluzę, i założyłam białe tenisówki. Gdy dotarłam w zamierzone miejsce, usiadłam przy brzegu oceanu, wpatrując się w wschodzące słońce. Było przepięknie. Niebo czerwone z domieszką pomarańczu, oraz obijające się fale dodawały uroku. Siedząc, wysunęłam z kieszeni spodni komórkę. Wybrałam opcję "kontakty", po czym starałam się wyszukać numer Justina. Jednak po chwili przypomniałam sobie, że nie podał mi go. Nawet gdyby to zrobił raczej nie odważyłabym się napisać do niego, i zawracać głowę.
Zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam ostrzec Louisa przed tamtym mężczyzną. Tym bardziej, że powiedział o zamiarze odwiedzenia go.
Po przemyśleniu tego, napisałam do niego wiadomość :
- "Cześć. Musimy się spotkać"- następnie wysłałam ją.
Około godziny później otrzymałam odpowiedź, najwidoczniej wstał. Chociaż nie liczyłam na tak szybką reakcję :
- "Dobrze. Gdzie, i kiedy?".
- "Za dziesięć minut, naprzeciwko mojego domu, na plaży."
Po ustalonym czasie chłopak zjawił się na wskazanym miejscu. Podszedł do mnie od tyłu mówiąc..
- Jestem. Dlaczego tak wcześnie?
- Ponieważ to jest ważne, usiądź. - odwróciłam głowę w jego stronę. Byłam chłodna dla niego, a on odwdzięczał się tym samym.
- O co chodzi? - siedząc, odezwał się zażenowany, i niewyspany.
- Tamtej nocy... był również mężczyzna, który żyje do dzisiaj, prawda? - uniosłam wzrok na niego.
- Tak. - odpowiedział krótko, patrząc przed siebie.
- Dzisiaj, około trzeciej był u mnie. - odwróciłam głowę w przeciwną stronę, aby nie zauważył łzy na mym policzku.
- Żartujesz?! Skrzywdził ciebie? - powiedział, kiedy ujrzał sporej wielkości plaster na mej szyi.
- Nie, to tylko draśnięcie. Z resztą nie powinno ciebie to obchodzić. Nie po to tutaj ciebie wezwałam, aby się wyżalać. - odrzekłam, zakrywając bluzą ranę, a następnie dodałam - Ten facet, poinformował mnie, że przyjdzie również do ciebie.
- Mam wyjebane na niego. - pomimo tego co stwierdził, wyczułam, że się niepokoi.
- Uwierz mi, on jest niebezpieczny... Uważaj na siebie. - gdy to powiedziałam, wstałam, otrzepując się z piasku. Zamierzałam już wracać.
- Nie udawaj, że się o mnie martwisz. - rzekł.
- Dziwię się, że po tym wszystkim ciebie ostrzegam. Idę do siebie. Cześć... - poszłam w kierunku domu.
Gdy doszłam na miejsce, wybiła ósma godzina. Weszłam po schodach, do swojego pokoju...
Mijały dni, i tygodnie, zero jakichkolwiek nowości. Nie chodziłam nadal do szkoły, czekając na pozwolenie lekarza.
Pewnego razu w progu moich drzwi stanął tata, zauważyłam, że trzyma coś w dłoni. Odezwał się...
- Kochanie ktoś zostawił kopertę na ganku, dla ciebie. - podał mi przedmiot, po czym wrócił do salonu.
Bez namysłu otworzyłam ją, wysuwając list. Zaczęłam czytać...
Droga Amy.
Piszę do ciebie, ponieważ nie chcę aby nasz kontakt się zakończył.
Aktualnie jestem w Nowym Jorku, w trasie koncertowej. Codziennie muszę zajmować się muzyką, i udzielać wywiadów. Trzeba przyznać, że jestem zapracowany. Jednak każdego dnia znajduję chwilę aby myśleć o tobie. Wszystko dlatego, że nie potrafię wymazać z pamięci twego uśmiechu, pięknych oczu, i spędzonych wrażeń. Może uznasz to za śmieszne, że po tak krótkim czasie znajomości już tęsknie i przesyłam list do ciebie.
To jest silniejsze ode mnie, na prawdę zależy mi abyśmy ponownie się spotkali.
Za tydzień będę miał wolne. Mam nadzieję, że dasz się gdzieś zaprosić.
Pozdrawiam Justin.
Czytając go przepełniała mnie radość, która narastała za każdym kolejnym zdaniem. Wyobraziłam sobie jego delikatny dotyk, pocałunek, i tą idealność.
W końcu gdzie można spotkać chłopaka, który potrafi w tych czasach napisać list, i przy tym być gwiazdą?
Nie wiedziałam, czy dać się porwać fantazji wymarzonego księcia z bajki, czy po prostu dać sobie spokój bo to takie nierealne.
Może los się do mnie uśmiechnął... - pomyślałam.
-------------------------------------------------------------
Przepraszam, że musieliście tyle czekać na nowy rozdział.
Właśnie zachorowała, i nawet nie mam weny na kolejne części opowiadania.
Gdy poczuję się lepiej na pewno wszystko nadrobię.
Dedyk dla Olci < 3
Dedyk dla Olci < 3
Aww... ; * Świetny rozdział ; * zresztą jak zawsze ; *
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego . ; *
+ zapraszam do mnie my-life-is-also-your-life.blogspot.com
Życzę weny i pozdrawiam ♥
oO! Pięknie, ja już chcę kolejny. Tylko niech Justin ją uratuję od tego idioty oO Już chce aby się spotkali ah <3
OdpowiedzUsuńsuuuper.! ; ***
OdpowiedzUsuńRozdział całkiem w porządku. Ale jednej, jedynej rzeczy muszę się teraz przyczepić - długość! Czuję lekki niedosyt, ale to nie oznacza przecież, że nie uważam Twoje opowiadanie za fenomenalne <3 Muszę przyznać, że naprawdę masz wielki talent! Zazdroszczę Ci go nawet troszeczkę :D Życzę oczywiście dużo dobrej weny i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie on nieco dłuższy i pojawi się niedługo :*
OdpowiedzUsuńhttp://forgiveness-or-revenge.blogspot.com/
Pozdrawiam i zapraszam również do mnie :)
No trochę czekaliśmy, ale było warto:) Ten koleś... Wrr... Ale lubię takie akcje:D hah. I list od Justina;). Nie moge pisac dlugo bo zaraz schodze z kompa. Czekam na nn z niecierpliwoscia:)
OdpowiedzUsuńhttp://someone-between-us.blogspot.com hej:) Zapraszam na kolejny rozdział u mnie:**
OdpowiedzUsuńMoja kochana Olu mam pytanko, czy Ty zawsze musisz pisać tak tajemniczo ? ;> Szczególnie ten początek ... Miałam równe dreszcze :D
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawie piszesz, a ten rozdział był wspaniały :)
Jeszcze ten końcowy list od Justina .. .Miałam wielkiego banana na twarzy czytając go i tak samo jak Amy miałam zaciesz :D
Czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwościom i przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, ale była zabiegana .. Wybacz <333
Ściskam, całuje i życzę weny ;)
milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com <-- Zapraszam ^^
Szczerze mówiąc to jest pierwszy blog, na którym czytam ''przygody'' z Justinem i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba :) Czekam na następny rozdział, a przy okzji serdecznie zapraszam Cię na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWpadłam tu przez przypadek i będę wpadać częściej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. ♥
Przy okazji zapraszam do siebie.
http://just-love-me-bitch.blogspot.com/
Cześć kochana! Ja z niecierpliwością czekam na następny rozdział! I zapraszam do siebie na kolejny rozdział!:) Mam nadzieję, że zostawisz po sobie ślad;)
OdpowiedzUsuńhttp://someone-between-us.blogspot.com