piątek, 1 marca 2013

Rozdział 8. ,,Pozwólcie mi lecieć.."

    Kilka dni później,zza okna wpatrywałam się w rozświetlone lampami miasto. Justina nie było już od rana. Wyszedł bez słowa, gdy spałam. Dzwoniłam do niego, jednak za każdym razem włączała się poczta głosowa. Moja kostka miała się na tyle dobrze, że mogłam już chodzić,a raczej kuśtykać, podtrzymując się o przedmioty. Przez cały ten czas nie miałam nic do roboty, leżałam, i oglądałam telewizję. Zaczerpnięta tą nudą, postanowiłam dokładniej obejrzeć jego apartament. Powoli wstałam z krzesła, po czym przemieściłam się do pobliskiej pułki, wiszącej na ścianie. Przejrzałam z niej kilka gazet, następnie udałam się do barku. Znalazłam za nim przeróżne rodzaje whisky, stację piwa, oraz drinki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, weszłam do sypialni, zauważyłam, że garderoba Justina jest uchylona,otworzyłam do końca drzwiczki,po czym z ciekawości zajrzałam tam. Znajdowało się w niej kilkanaście markowych koszulek, spodni, lecz na dnie szafy nieład. Porozrzucane kilka pudełek z butami, które jeszcze posiadały metki. Schyliłam się, spojrzałam w głąb ubrań, nagle mój wzrok przykuła kieszeń dżinsowej kurtki, wystawał z niej woreczek. Wyciągnęłam go. Z zdziwieniem stwierdziłam, że jest w nim trawka, i to spora garść. Nigdy nie sądziłam, że Justin to cholerstwo pali. 
    Zszokowana, szybko wsunęłam je z powrotem na swoje miejsce, kiedy nagle usłyszałam jak chłopak wchodzi do mieszkania. Zamknęłam szafę, i wróciłam do salonu. 
- Cześć! Myślałem, że będziesz już spać. - zatrzasnął za sobą drzwi apartamentu, i podszedł, biorąc mnie w swe ramiona. 
- Gdzie byłeś przez cały czas? Czekałam na Ciebie, nawet nie odbierałeś komórki gdy dzwoniłam! - zdezorientowana całą sytuacją, oraz znaleziskiem, nie potrafiłam wydobyć z siebie miłych słów do niego. Nie  chciałam powiedzieć mu, że dowiedziałam się. W końcu to dorosłych człowiek, sam decyduje za swoje czyny. Tym bardziej głupio by mi było przyznawać się, że szperałam w jego rzeczach. Pomimo to byłam zmartwiona.. 
- Przepraszam.. e.. sprawy biznesowe. Musiałem zostać dłużej w pracy. - zająknął się, lecz spojrzał mi w oczy. 
- To nie usprawiedliwia tego, że nie odbierałeś. - stawiałam na swoim, kładąc swe dłonie na jego torsie. Gdy zobaczyłam uśmiech chłopaka, i jego urok osobisty, od razu przestałam się gniewać.
- Jutro wylatuję, Amy. - uścisnął mnie mocniej, po czym oparł swe czoło o moje. 
- Przecież miałeś za trzy dni lot. Co się zmieniło? - uniosłam swój wzrok na niego, lekko zakłopotana.
- Plany się zmieniły. Muszę być wcześniej na miejscu. Leć ze mną.. - kąciki ust chłopaka uniosły się, ukazując promienny uśmiech, pełen nadziei. 
- Ale..Justin..przecież nie mogę tak po prostu z dnia na dzień podjąć decyzji. Poza tym rodzice na pewno się nie zgodzą. W dodatku ta cholerna kostka! - wyszłam z jego uścisku, po czym usiadłam na kanapie, patrząc w ścianę. Chłopak zaraz po tym zrobił to samo, siadając obok. Objął mnie ramieniem od tyłu, i dłonią skierował mą twarz ku jemu..
- Przecież wszystko jest możliwe. Chcesz lecieć ze mną? - zapytał, wpatrując się w me oczy. 
- Sama nie wiem.. to wszystko toczy się zbyt szybko. - starałam się uciekać wzrokiem.
- To znaczy co? 
- Ja i Ty, nasze relacje. Nie sądzisz, że to dziwne..? 
- Nie. Co Ty wygadujesz? - zdziwił się. 
- Od dawna zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Ty mnie lubisz.. znaczy, czy nie wolałbyś jakiejś modelki, sławnej kobiety, a nie przeciętnej osoby jak ja.. 
- Jestem normalnym człowiekiem, nie wielką gwiazdą za jaką uważają mnie moi fani. Musisz o tym wiedzieć. Nie zamieniłbym Ciebie na żadną inną. - po tych słowach chłopak musnął delikatnie moje usta, przygryzając dolną wargę. 
- To wszystko jest jak bajka dla mnie, w której nie jestem pewna zakończenia. - powiedziałam. 
- Amy, proszę leć ze mną. Zależy mi na Tobie, jak na nikim innym. Zadzwoń do rodziców..albo nie, sami do nich dziś pojedziemy. - zapytał z nadzieją w oczach. 
- Dobrze. Co im powiem o mojej kostce? - przypomniałam sobie kolejny istotny problem. W końcu nie wspominałam rodzicom, że ją zwichnęłam. - Gdy dowiedzą się, nie pozwolą mi ruszyć się z miejsca. - dodałam. 
- Bez obaw, coś się wymyśli. Możesz chodzić, trochę kulejesz, więc najwyżej jeśli zauważą to, powiesz, że niechcący uderzyłaś się, ale to nic wielkiego. 
- Zawsze znajdziesz jakieś wyjaśnienie. - zaśmiałam się lekko. 
- Najlepiej jedźmy od razu, miejmy to z głowy. Niewiele czasu nam zostało, trzeba jeszcze się spakować. - mówiąc to, chłopak wstał z kanapy, a ja zrobiłam to samo. 
Wspólnie przygotowaliśmy się, i wyszliśmy z apartamentu. 
    Po kilkunastu minutach jazdy samochodem, dotarliśmy pod mój dom. Byłam pewna, że jest ktoś w środku, ponieważ światła się świeciły. Rodzice zawsze chodzą spać po północy. Przeszliśmy przez próg drzwi. Od razu zauważyłam ich siedzących w kuchni, z filiżankami kawy. Ściągnęliśmy buty. 
- Cześć. Wiedziałam, że będziecie czuwać do nocy! - roześmiałam się, podchodząc do stołu. Justin stał nadal przy drzwiach,przez co nie zauważyli go. 
- Amy! Szczęście, że Louis się tobą zaopiekował - uścisnął mnie tata, wstając z krzesła. Następnie mama przyłączyła się do niego. 
- Właściwie to nie Louis.. chciałabym wam kogoś przedstawić. - powiedziałam. 
Gdy przestali mnie ściskać, ruchem dłoni zawołałam Justina, który zaraz po tym podszedł do nas i przywitał się z mymi rodzicami. 
- Witam. Mam na imię Justin. - dodał krótko, posyłając im uśmiech. 
- Miło nam Ciebie poznać. - powiedziała mama, odwzajemniając gest. - usiądźcie z nami, upiekłam dziś placek. - dodała. 
Po tych słowach wszyscy zasiedliśmy do stołu. Rodzicielka podała talerze, herbaty, oraz ciasto, następnie zajęła miejsce obok taty. 
- Ty, chłopcze mi kogoś przypominasz.. - odezwał się ojciec.
- Niech zgadnę, z telewizji mnie Pan kojarzy? - Justin spojrzał na mojego tatę, i zaśmiał się lekko. 
- O, tak.. tak. Bieber? 
- Zgadza się. Zajmuję się muzyką, występuję na scenie, śpiewając. - dodał chłopak. 
- Moja córka przyprowadziła piosenkarza.. - roześmiała się promiennie mama, wpatrując w me oczy. 
- Proszę Cię, przestań. - westchnęłam,lekko skrępowana, kierując swój wzrok na nią. 
- Nie często się takie rzeczy przytrafiają - zażartowała. 
- To teraz opowiadajcie jak się poznaliście. - dodał tata.
Następnie zaczęliśmy odpowiadać na ich pytania, a Justin starał się jak najlepiej im przypodobać. Rozmawiając, wszyscy chwilami śmialiśmy się, rozluźniając atmosferę. Oczywiście nie wspomnieliśmy o wydarzeniu związanym z moją kostką. Po godzinie dyskusji, doszłam do sedna dzisiejszej wizyty..
- Justin jutro wylatuje. Spędziłam z nim naprawdę miło czas, polubiliśmy się..nawet bardzo. Dlatego zaproponował mi, abym leciała z nim do Nowego Jorku.. - spoważniałam, wpatrując się w oczy rodziców. Przepełnił mnie strach, a jednocześnie nadzieja na zgodę. 
- Że co..? - zauważyłam, że oboje zdziwili się. Następnie mama dodała - Przecież nie możesz tak po prostu wyjechać, nawet nie znacie się dobrze. W dodatku samolotem?! Nie..nie, nie zgadzam się. Nie ma mowy! - zszokowana, zaczęła gestykulować rękoma. 
- Spokojnie, nasza córka ma już siedemnaście lat. Można powiedzieć, że jest dorosła. - tata starał się iść na ugodę. 
- Proszę was..zależy mi na tym. - odezwałam się, zmartwiona. 
- Obiecuję, że nic się nie stanie Amy, zaopiekuję się nią. Wszystko będzie pod kontrolą. Nie mają Państwo się o co martwić.. - Justin chciał załagodzić sytuację. 
- Jak ty sobie to wyobrażasz?! Chcesz lecieć w świat z dnia na dzień?! I nie, moja córka jeszcze nie jest dorosła. - krzyknęła, po czym poprawiła ojca. 
- Zacznijmy od tego, że niedługo skończę osiemnastkę! I wierz, lub nie ale jestem wystarczająco zaradna. - wkurzyłam się na nią. 
- Amy.. - chłopak położył swą dłoń na mym ramieniu, abym nie unosiła się tak. 
- Nigdzie nie pojedziesz, koniec dyskusji. Zostajesz w domu. Przypomnę tobie, że znacie się niewiele czasu, i wybacz Justin, ale nie wiem jaki jesteś, nie poznałam Cię i nie mam pewności, czy mogę swoją córkę puścić z Tobą. Dlatego nie wyrażam zgody. - ciągnęła mama, nie pozwalając dojść nikomu do słowa. 
- Wychodzę z tego domu! Nie jestem małym dzieckiem! - krzyknęłam, zdenerwowana, wstając z krzesła.
- Ależ, młoda damo! Słuchaj się nas. - odezwał się tata.
Zauważyłam, że Justin poczuł się niezręcznie, patrząc na to co wyprawiamy. Również wstał od stołu, i przybliżył się do mnie, po czym półgłosem powiedział..
- Pójdę już. Zadzwonię jeszcze dziś. - następnie wyszedł z domu. Słychać było tylko dźwięk odjeżdżającego auta. 
Z powrotem zasiadłam na krześle, i podparłam dłonią głowę.
- Wydaje mi się, że już się z nim nie zobaczę, on nie wróci.. - odezwałam się bezradnie. 
- Nie martw się Słonko, masz Louisa. - palnął ojciec, gładząc mnie po włosach. 
- Nie jestem z nim, nie utrzymujemy kontaktów. Chciałam zacząć żyć od nowa.. nowe historie, przyjaciele. - odpowiedziałam. 
- Zawsze coś się kończy, aby co innego mogło się zacząć. On jest popularny prawie na całym świecie, spójrzmy prawdzie w oczy, przecież taki związek nie mógłby przetrwać. - słowa matki, bardzo mnie zabolały. Jednocześnie zdałam sobie sprawę z tego, że ma rację. Oboje jesteśmy z innych "światów". To nie miałoby sensu.. 
- Uświadomiłaś mnie..masz rację. - wstałam, po czym szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju.                           
    Następnie rzuciłam się na łóżko, zaczynając płakać w poduszkę. To okropne uczucie..myśl, że te całe piękne chwile spędzone z ukochaną osobą już nie powrócą. Łzy spływały po mych policzkach, rozmazując tusz do rzęs. Leżąc, podkuliłam kolana pod brzuch. Wylewałam tak rozpacz, do czasu, aż Justin nie zadzwonił. Gdy usłyszałam sygnał w komórce,szybko wzięłam kilka głębokich wdechów, i otrząsnęłam się, aby nie zorientował się. Odebrałam.. 
- Tak? - odezwałam się do słuchawki.
- Nie możesz lecieć ze mną..? 
- Nie. - wyszeptałam. 
- Szkoda, naprawdę żałuję. - wyczułam rozczarowanie w jego głosie.
- Bądźmy szczerzy między sobą. Czy to by się udało, gdyby nawet się zgodzili..? Przepraszam, że do tego tematu wracam, ale męczy mnie on. Prowadzimy inne życie, ja zamierzam iść na studia,a Ty podróżujesz po świece, koncertując. Nie bylibyśmy w stanie połączyć tego razem, tym bardziej, że nie wiem na czym stoją nasze uczucia względem siebie nawzajem. - powiedziałam co mi leżało na sercu.
- Amy, zależy mi na tobie. Tak cholernie mi zależy..i myślę, że to wystarczy aby przezwyciężyć napotkane przeszkody. 
- Mi też zależy na tobie.. - odpowiedziałam.
- Wyjdź na chwilę przed dom. - po tych słowach rozłączył się. 
Tak też zrobiłam.. Zauważyłam go. Podeszłam do niego, stał przed samochodem. Chwycił me dłonie, i spojrzał w oczy.
- Amy.. Kocham Ciebie. 
Naprawdę zaskoczył mnie, ale pozytywnie. 
- Nie wiem dlaczego, ja Ciebie też kocham.. - powiedziałam, a po mym policzku spłynęła łza. 
- Teraz oboje wiemy, że obdarzamy się takimi samymi uczuciami. Leć ze mną, nie zważaj na rodziców. - odpowiedział, a jego ton przybrał szczęśliwą barwę, pocałował mnie namiętnie, pieszcząc nasze wargi.
- O której godzinie jest lot? - na mej twarzy pojawił się uśmiech.
- O czwartej nad ranem, będę pod twoim domem. Wyjdziesz, i odjedziemy. Spakuj wszystko co potrzebne.
- Dobrze, zrobię to. - rozradowana, ponownie połączyłam nasze usta w rozkosznym pocałunku. 
Chłopak puścił me dłonie, a ja ruszyłam z powrotem do domu, oglądając się w tył za nim.
- Cieszę się, że Cię mam, Amy! - krzyknął gdy odchodziłam. 
- Ssz.. ciszej Justin. - roześmiałam się, wchodząc do mieszkania. Rodzice już smacznie spali. Poszłam na górę, wyciągnęłam walizkę z szafy i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Włożyłam ciuchy,bieliznę obuwie, kilka torebek, laptopa, akcesoria, oraz przedmioty z toalety. 
Była już druga, więc stwierdziłam, że nie opłaca mi się spać. Tym bardziej, że istnieje ryzyko, że nie obudzę się w odpowiednim momencie. Przez resztą czasu, przebrałam się w strój na lot, oraz wzięłam wszystkie oszczędności.
    O umówionej godzinie chłopak przesłał mi esemesa, że czeka na mnie. Gotowa, cichym krokiem wyszłam z domu, aby rodzice się nie przebudzili. Justin szybko spakował moją walizkę do samochodu. Wsiadłam, po czym wspólnie pojechaliśmy na lotnisko.W ciągu drogi nie odzywałam się za wiele, pewnie przez ten cały zbieg zdarzeń. Gdy dotarliśmy, podjechało auto w, którym znajdowali się ochroniarze chłopaka. Wraz z nimi przesiedliśmy się do czarnego mercedesa. Podwiózł on nas pod prywatny samolot.  Kilka minut później znaleźliśmy się w nim. Nie mogłam własnym oczom uwierzyć, że za chwilę to ogromne cacko wzniesie się ponad ziemię. W środku było bardzo luksusowo, białe wnętrze, siedzenia obłożone kremową skórą, podłużna kanapa, ozdobiona pasującymi do całości poduszkami. Pozłacane stoliki, oraz barek z różnorodnymi przysmakami świadczyły, że ta cała maszyna musiała dużo kosztować. 
Usiadłam wraz z Justinem..


-----------------------------------------------------------------------
Cześć. Mam nadzieję, że rozdział Was zaciekawił, i z przyjemnością go czytaliście. 

Chciałabym zaprosić wszystkich do skorzystania z okazji, do wzięcia udziału w konkursie. Organizowany jest przez stronę zapytaj.
Tutaj link docelowy: 

http://zapytaj.onet.pl/konkurs/misjazapytaj/9d3655e5eab7363aab61ef61175fa04997df92dd

Na pewno wiele z Was chciałoby wygrać bilet na koncert Justina Bieber'a. Teraz macie taką szansę. Ja osobiście również biorę udział w konkursie. Po krótce chodzi o to, aby zapisać się pod wskazanym linkiem, oraz zbierać punkty z misji. Nagrodę otrzymają pierwsze trzy osoby z największą liczbą punktów. Uwierzcie mi warto. Strona jest sprawdzona, dlatego rzeczywiście można wygrać bilety. Za pierwsze miejsce jest wejściówka + spotkanie z samym Justinem. 
Jeśli Wy weźmiecie w tym udział, poprzez tego linka to ja również otrzymam z tego korzyści, tzn. pkt. 
Zachęcam wszystkich! :) 
Jeśli któreś z Was zapisało się, to proszę o poinformowanie mnie w komentarzu. 
Tak między nami, zobaczenie Justina Biebera na żywo, a co więcej spotkanie się z nim jest moim największym marzeniem. Gdyby udało mi się je spełnić to oszalałabym z radości :D


13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział <3
    zapraszam do mnie na nowy post : luckymemory.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez zgody rodziców do Nowego Yorku z Justinem .. No, no, no :D
    Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej :)
    Ten rozdział strasznie mi się podoba ^^
    A, co z tą trawką ? :O Jestem w szoku. Mam nadzieje, że okarze się to jąkąś pomyłką, czy coś xd :)
    Czekam na nn ;*


    http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com - nn, zapraszam.
    Pozdrawiam, Jula ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie chciałabym Cię zaprosić na kolejny rozdział na moim blogu, który pojawił się dosłownie przed chwilą.

    http://pro-publico-bono-pl.blogspot.com/2013/03/rozdzia-9.html

    Mam nadzieję, że wejdziesz, przeczytasz oraz skomentujesz. Każdy komentarz jest dla mnie śmiertelnie ważny i motywuje do dalszego pisania tego oto bloga :)

    [przepraszam z góry za spam]

    OdpowiedzUsuń
  4. PIĘKNIE! AŻ CHCĘ WIĘCEJ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. [SPAM]
    Hej ♥
    Założyłam nowego bloga ; D i chciałam Cię na niego zaprosić . ; D
    Jest już prolog więc zapraszam do przeczytania i komentowania ; D
    http://when-you-gone-i-feel-lonely.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. jej, ale słodki rozdział! rozpływałam się czytać go, masz naprawdę wielki talent, który warto rozwijać. wszystko genialnie opisujesz, w taki sposób, że czyta się z lekkością i co ważniejsze przyjemnością :3 jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów i tego jak potoczy się cała akcja :3 co do konkursu, to ja nie biorę udziału :c tzn, nie jestem jego fanką, a nie chcę odbierać szansy na jego koncert jego prawdziwym słuchaczką :3

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne <3

    zapraszam na mojego drugiego bloga :3 http://life-isnt-an-mp3-player.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie pojawili się bohaterowie nowego opowiadania, w którym występuje one direction :) zapraszam serdecznie, luckymemory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, przepraszam, że długo nie komentowałam, ale można powiedzieć, że zrobiłam sobie "przerwę", ale już wróciłam i to się liczy! :P

    A rozdział świetny! ♥
    Dzięki Tobie coraz bardziej kocham Justin'a! :P

    Dodawaj szybciutko kolejny rozdział!
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło! ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ! Czekam na kolejny :)

    Wpadnij jeśli chcesz :)
    www.gabrielle-quinn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zacny rozdział, Majonezie!<333 Czekam na rozwinięcie - If You know what i mean...

    Sarsoon ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć, z góry chciałam cię przeprosić za SPAM tutaj, ale kiedyś pisałaś, że uwielbiasz moje zawieszone opowiadanie... a dziś zostało ono odwieszone o czym chciałam Cię poinformować.
    Cześć! :) Nie wiem czy ktokolwiek pamięta jeszcze opowiadanie http://diee-in-your-arms.blogspot.com/ ale z przyjemnością chciałabym poinformować o odwieszeniu opowiadania jak i o Prologu, który właśnie się pojawił! :) Serdecznie zapraszam i jeśli zdecydujesz się mnie odwiedzić mam nadzieję, że zostawisz po sobie jakiś ślad!

    ''Tak wiem, jestem nikim w wielkim świecie mojego ojca w którym niestety przyszło mi żyć, ale czy ja naprawdę jeszcze przed narodzeniem musiałam zostać skazana na takie, podwójne życie? Pozwolę sobie na marginesie dodać, iż od dziecka rodzicie wychowywali mnie na wredną, nietolerancyjną, nie przyjmującą słów sprzeciwu za przeproszeniem sukę. Tak, wzrok was nie myli- rodzicie spłodzili mnie dla interesu, miałam być krwiożerczą bestią. Tylko, że moja płeć trochę pokrzyżowała im plany. co jest chyba jedyną rzeczą, która udała mi się w życiu. ''

    OdpowiedzUsuń
  13. Haaj<3
    Wybacz, że Cię niepokoję pod rozdziałem, ale jesteś jedną z moich czytelniczek, wpadłam do Ciebie z informacją iż blog został przeniesiony pod inny adres internetowy, mam nadzieję iż dalej czytasz moje opowiadanie i że nie znudziło Ci się C:
    http://die-in-love.blogspot.be/
    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń