poniedziałek, 18 lutego 2013

Liebster Awards

                             Otrzymałam nominację od http://forgiveness-or-revenge.blogspot.com/


Pytania:
1. Co Cię skłoniło do założenia bloga?
- Wydaje mi się, że chęc rozpoczęcia czegoś nowego, zajęcia czasu, i po prostu dostarczenia przyjemności z pisania :)
2. Opisz siebie w trzech słowach.
- Zwariowana, dusicielka uczuc (hahahha).
3. Najlepsze jedzenie?
- Kurczaki w panierce
4. Ulubiona dyscyplina sportowa?
- jazda konną
5. Ulubiona książka? 
- "Zapomniałam, że Cię kocham" 
6. Jak się nazywasz?
- Nicole
7. Co lubisz robic w wolnym czasie?
- Spotykac się z znajomymi, serfowac po internecie, czatowac, jeździc konną.
8. Imię najlepszej przyjaciółki? 
- Marta.
9. Ulubiony przedmiot w szkole?
- J. Angielski
10. Najlepszy film?
- Saga "Zmierzch"
11. Największe marzenie?
- Spotkac się z Justinem Bieberem na żywo :D

Dziękuję Wam za tą nominację :) 
Ps. Zapraszam wszystkich do przeczytania najnowszego rozdziału na moim blogu. 


Rozdział 8 ,,W apartamencie"

  Apartament Justina składał się z ogromnego, nowoczesnego salonu, wyłożonego wypolerowanymi, lśniącymi płytkami w, których zobaczyć można było własne odbicie. Ściany pomalowano w odcieniach szarości. Od razu gdy weszła zauważyłam z naprzeciwka wielkie okna ciągnące się od podstawy do sufitu. Na środku pomieszczenia znajdowała się biała, skórzana kanapa, do której kompletu umieszczono dwa fotele. Przy tych meblach postawiono stolik do kawy z mahoniowymi nogami, oraz szklanym blatem. Naprzeciwko powieszono czarny, plazmowy telewizor, który prawie zajmował całą powierzchnię ściany. Po drugiej stronie wnętrza mieścił się półokrągły, ciemny barek z różnorodnymi alkoholami. 
Zaraz obok niego usadzono dwie pary, prostych drzwi, komponujących się z resztą wizerunku pokoju. Jedne z nich prowadziły do sypialni. W niej środku znajdowało się duże, drewniane łoże, w kolorze ciemnego brązu. Na nim ułożono czerwono szare poduszki oraz pościel. Po obu stronach meblu ustawiono nocne stoliki o tych samych wzorach. Niedaleko stała spora szafa służąca jako garderoba. 
Kolejne drzwi przemieszczały do toalety.Umieszczono tam ogromną, okrągłą wannę zbudowaną z jasnego kamienia. Z boku znajdowały się dwa zlewy, stworzone z tego samego minerału, oraz WC. Jedną z ścian pokryto lustrem. 
   Chłopak usadził mnie na kanapie, kładąc zranioną nogę na stolik. Następnie wybrał w komórce numer do prywatnego lekarza i zadzwonił po niego. Miał zjawić się za kilkanaście minut. 
Poczułam, że upadek zaczyna dawać po sobie znaki. Rozbolały mnie prawie wszystkie części ciała. Przymknęłam swe powieki i odchyliłam głowę w tył, opierając ją o oparcie. Nie miałam ochoty na jakąkolwiek rozmowę, chciałam po prostu zasnąć, a na drugi dzień obudzić się jak nowo narodzona, bez boleści.
Justin usiadł obok mnie,swoją ciepłą dłonią pogładził me włosy. Po chwili powiedział...
- Wszystko będzie dobrze, Amy... - jego cichy, delikatny głos koił me wnętrze. 
- Dziękuję, gdyby nie Ty..eh, nawet nie zamierzam myśleć co by się stało. - podziękowałam mu półgłosem.
Wtedy przybliżył się, i musnął swymi miękkimi wargami me czoło. 
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, kiedy nagle przyszedł doktor. Był to wysoki mężczyzna, blondyn, z zielonymi tęczówkami. Ubrany w czarny garnitur, przez co trochę przypominał biznesmena niż człowieka z  zawodem, który wykonuje. Rysy jego twarzy wskazywały, że nie należy się go obawiać. Kucnął przy mnie, wyciągając z swej walizki wszystkie potrzebne przyrządy, aby mi pomóc...
- Stopa nie wygląda zbyt dobrze, jest zwichnięta...w późniejszym czasie może pojawić się obrzęk. Jednak postaram się zrobić wszystko aby dolegliwości były jak najmniejsze. - odrzekł twardo, oglądając część mego ciała. 
Następnie posmarował ją odpowiedni maściami, i zabandażował. Również zszył niewielką ranę znajdującą się powyżej mojej brwi. Przemył dokładnie wszystkie przetarcia, zanieczyszczenia, oraz przylepił w niektórych miejscach plaster. Gdy skończył spakował do walizki swoje przedmioty, i wstał, po czym spojrzał na Justina...
- Zapiszę leki, jak, co należy przyjmować, oraz kiedy zmieniać opatrunki. - następnie spojrzał na mnie - Pani nie może nigdzie chodzić przez jakieś dwa tygodnie. Po tym czasie jest to możliwe, chociaż ból będzie nadal odczuwalny w niektórych momentach. - Powiedział, i pożegnał się z nami, podając uścisk dłoni. Wyszedł. 
Uniosłam wzrok na mego przyjaciela... 
- Jestem wykończona, nie się ułoży. - po tych słowach chłopak wziął mnie na ręce, po czym zaniósł do sypialni i położył na łóżko, przykrywając kołdrą. Zanim wyszedł z pokoju pocałował delikatnie me usta. Wtuliłam się w poduszkę, i zasnęłam...
   Po jakimś czasie obudziłam się. Chciałam wstać z posłania, jednak poczułam przeszywający ból od mojej stopy po samą głowę. Zawołałam Justina, który zaraz po tym zjawił się przy mnie. 
- Długo spałaś, już kolejny dzień nastał, popołudnie. - uśmiechnął się serdecznie, po czym podał mi tabletki, które wcześniej zakupił oraz wodę abym popiła. Tak też zrobiłam, łyknęłam lekarstwa...
- Muszę zadzwonić do rodziców, niepokoją się na pewno. Nie mogę im powiedzieć o tym co się wydarzyło. Gdy zobaczą mnie w takim stanie... - już kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Okłamać ich i borykać się sama z problemem, czy też powiedzieć całą prawdę i czekać na konsekwencję...
- Amy...Możesz tutaj zostać na razie. Nie przeszkadzasz mi. - mówiąc to, chłopak podał mi swoją komórkę abym zadzwoniła do nich. Wybrałam numer, po chwili rozległ się sygnał w telefonie...
- Słucham? - odezwała się moja rodzicielka.
- Cześć Mamo. Przepraszam, że wczoraj się nie odzezwałam. 
- Amy! Dziecko! Ty nawet nie wyobrażasz sobie jak z tatą martwiliśmy się o ciebie... Gdzie jesteś, co się stało?
- Aktualnie u... yy.. Louisa. Troszkę wypiłam, i nie miałam sił aby wracać do domu. Dlatego zaproponował mi abym spała u niego. Wszystko jest dobrze. 
-  Kochanie! Kamień spadł nam z serca. Kiedy przyjdziesz? 
- Właśnie zastanawiam się czy mogłabym pobyć u niego przez kilka dni... On się zgadza, jego rodzice również więc..decyzja należy do was. Proszę Mamo.. 
- Dobrze, ale tylko kilka dni! Martwimy się o Ciebie. 
- Wiem, Kocham was. Pa 
Rozłączyłam się pospiesznie. Justin usiadł obok, i uniósł wzrok na mnie...
- Kim jest Louis? - zapytał. 
- Mój były. Nikt ważny dla mnie. - szczerze odpowiedziałam. 
- Twoi rodzice mają do niego zaufanie skoro pozwolili tobie. - powiedział z nutką ironii w głosie. 
- Tak, mają, ale mylą się. Nie znają go dobrze. Nie wiem nawet czy go kiedykolwiek kochałam. - westchnęłam. 
- Powiesz mi co się stało wczoraj? Kto ciebie skrzywdził? - chłopak odgarnął kosmyk włosów z mej twarzy. 
Podniosłam się lekko, aby patrzeć w jego oczy. Nie byłam pewna czy podać mu każdą informacje. W końcu nikomu nie miałam mówić. Jednak doszłam do wniosku, że skoro on w pewnym sensie uratował mi życie, to należą się mu wyjaśnienia. Dlatego też opowiedziałam mu wszystkie zdarzenia (związane z tamtą nocą, Louisem, wczorajszym) ,te które znajdowały się w mojej pamięci. 
Od tej chwili wiedział to co ja... 
- Jeny Amy... wcześniej sądziłem, że to moje życie jest skomplikowane. Pamiętaj, że nie pozwolę temu psycholowi ciebie skrzywdzić. Cokolwiek by się działo postaram się być przy tobie. - przytulił mnie delikatnie. Wiedziałam, że mi współczuje. Nie lubiłam gdy ludzie to robią. Wtedy czułam się słabsza, bezsilniejsza na czyny innych, i nieodporna na ludzkie zło. Zawsze starałam się być tą wytrwałą,dającą radę, lub przynajmniej udawać na pozór. Potrafiłam dobrze ukrywać swe emocje, jednak gdy nazbierało się ich za dużo wszystkie wybuchały i pokazywały całą mnie. Oczywiście byłam wdzięczna Justinowi za to co uczynił, pocieszył, schronił i zapewnił bezpieczeństwo. Bo przy nim się tak czułam...bezpiecznie. 
- Dziękuję Tobie, że mogę tu zostać na trochę. Obiecuję, że nie będę sprawiać kłopotów. I...dziękuję, że jesteś przy mnie, wspierasz. Nie potrafię słowami tego wyrazić jaka wdzięczna Ci jestem. - mówiąc to, spłynęły łzy po mym policzku. 
- Przestań, czynię jak każdy dobry człowiek by postąpił. Nie płacz. - powiedział, trzymając mnie w swych objęciach. 
Gdy już doszłam do siebie, Justin pomógł mi przejść do salonu, gdzie położyłam się na kanapie. On natomiast zadzwonił do kelnera, z hotelowej restauracji i zamówił nam spaghetti oraz zimne napoje.
Po kilku minutach zamówienie zostało dostarczone. Chłopak włączył komedię na DVD, po czym usiadł obok mnie, obejmując od tyłu swym ramieniem. Ja natomiast wtuliłam się w niego, wspólnie zaczęliśmy oglądać film i jeść dania. W pewnym momencie odezwał się..
- Amy, wiesz o tym, że muszę za jakieś cztery dni wyjechać. Co prawda nie chcę tego robić, zwłaszcza, że będzie mi Ciebie brakować. Jednak to są sprawy biznesowe, dobrze wiesz o czym mówię. - uniósł wzrok na mnie, lekko zakłopotany.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie zatrzymuję Ciebie. Dam sobie radę, nie myśl, że mając zwichniętą stopę jestem jak roślina.. - odwzajemniłam jego spojrzenie, po czym lekko uśmiechnęłam się.
- Tamten dzień wspólnie spędzony na plaży, dał mi wiele do myślenie. Może to głupio zabrzmi, ale chciałbym Cię zabrać ze sobą. - chłopak zaśmiał się delikatnie.
- No tak.. też czasem chciałabym odciąć się od świata i żyć tylko tym co sprawia mi radość, nie martwić się o nic, jak narkomanka zażywająca szczęście. - roześmiałam się wraz z nim.
- Może kiedyś się Tobie uda.. - musnął moje czoło, odgarniając kosmyk włosów z mej twarzy.
Jeszcze przez chwilę oglądałam z nim komedię w ciszy, następnie ogarnięta ciepłem jego ramion zasnęłam..



-------------------------------------------------
Witam wszystkich czytelników po dłuuugiej przerwie. Naprawdę przepraszam was za moją nieobecność. Jest mi wstyd, że zaniedbałam bloga. Jednak nie bez powodu, ponieważ miałam problemy rodzinne przez co straciłam chęci do dalszego pisania tutaj. Gdy jakieś dwa dni temu zajrzałam, i zobaczyłam ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem to dodało mi poweru! : ) Dlatego dziękuję wam, że czytacie, komentujecie i mam nadzieję, że tą nieobecnością nie zniechęciłam was do ponownego zaglądania tutaj. 
Co więcej postaram się nadrobić, oraz wstawiać dalsze części opowiadania co ok. 3 dni. Oczywiście również zacznę czytać wasze blogi, które zaraz po tym skomentuję. 
Może ten rozdział nie jest zbyt długi, oraz ciekawy, ale od dłuższego czasu mam brak weny. Postaram się kolejne części pisać bardziej interesująco.